Nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat poziomu nauczania na tej uczelni, ponieważ kierunek na który się zapisałam nie został uruchomiony. Niemniej jednak, jeżeli poziom wiedzy oferowany przez tą szkołę jest tak samo niski jak poziom kompetencji zatrudnionych tam ‚wykształconych’ ludzi, to zdecydowanie nie polecam podejmowania edukacji w Wyższej Szkole Gospodarki.
Pierwszą sytuacją, która mnie niemiło zaskoczyła był fakt, że chociaż otrzymałam mailowo zaproszenie na podpisanie umowy o studia z wyraźną informacją, że Biuro Rekrutacji czynne jest do godziny 16:00, to gdy pojawiłam się tam tego samego dnia o godzinie 14:30, było już zamknięte. Okazuje się, że to całkiem normalne, iż Biuro Rekrutacji zamyka się ‚wyjątkowo’ dwie godziny wcześniej, nie informując nigdzie o tym fakcie, w skutek czego kandydat traci czas i pieniądze na dojazd i jedyne co może to pocałować klamkę.
Postanowiłam podjąć drugą próbę podpisania umowy. Niestety i tym razem nie obyło się bez komplikacji, ponieważ pracownik działu rekrutacji zapomniał mi przekazać kluczową stronę umowy i po uprzednim upomnieniu się przeze mnie o zaginioną stronę życzliwie zasugerował mi, abym pofatygowała się po nią osobiście w określonym terminie (po raz kolejny narażając mnie na stratę czasu i pieniędzy na dojazd).
Choć nie otrzymałam ze strony uczelni ŻADNEJ oficjalnej informacji o nieuruchomieniu kierunku na który się zapisałam, zostałam zaszczycona informacją, że oddział owej uczelni w sąsiednim mieście zaprasza mnie na inny kierunek na zupełnie inny obszar studiów.
Wielkie brawa za DEZINFORMACJĘ.
Po kilku godzinach zostałam ponownie zaszczycona telefonem, tym razem z zaproszeniem na kierunek bliższy memu sercu. Jestem pod głębokim wrażeniem, że wydedukowanie na jaki kierunek jestem faktycznie zapisana zajęło zaledwie kilka godzin.
Co prawda w weekend mam na ogół ciekawsze zajęcia, niż przeprowadzanie rozmów z osobami, które nie wiedzą w jakim celu do mnie dzwonią, ale zdaję sobie sprawę, że ogromny nawał obowiązków nie pozwolił na rzetelną weryfikację faktów.
Wisienką na torcie pozostają kwestie finansowe.
Rzecz jasna uczelnia z największym pietyzmem umieszcza w każdym możliwym miejscu nr konta do wpłaty czesnego oraz opłaty rekrutacyjnej.
Niemniej jednak, gdy tylko zachodzi sytuacja w której to z winy tejże uczelni kierunek nie zostaje uruchomiony niedoszły student zostaje pozostawiony sam sobie.
W tym celu musi przeprowadzić samodzielnie dedukcję, jak krok po kroku odzyskać wpłacone pieniądze.
Czy biorąc pod uwagę OGROM CZASU STRACONEGO na cały proces rekrutacji, upominanie się o tak elementarne sprawy jak kompletna umowa, nie wspominając o czasie straconym na prośby o udzielanie rzetelnych informacji, można liczyć na JAKIKOLWIEK życzliwy gest ze strony pracowników działu finansowego? Taki jak choćby informacja o lokalizacji formularza zwrotu pieniędzy?
Ależ skąd. Niestety pracownicy tego działu nie są aż tak łaskawi.
Informacji na temat tego jak długo jeszcze będę czekać na zwrot także nie otrzymałam.
Podsumowując - skoro Wyższa Szkoła Gospodarki już na samym początku pokazała pełen wachlarz swej niekompetencji oraz ignorancji, jestem niezmiernie szczęśliwa z faktu, że z powodów leżących po stronie tejże uczelni nie dana mi będzie dalsza z nią współpraca.
pokaż więcej...