To opinie sprzed dwóch lat, wtedy nie było możliwości jej opublikowania.
Powstanie Turkusowej Wieży obudziło w wielu rodzicach nadzieję na dobre, nieopresyjne, zapraszające do edukacji zgodnej z potencjałem, możliwościami i etapem rozwoju dziecka - miejsce dla ich dzieci.
Z roku na rok sytuacja zmieniała się. Dla właścicieli tego miejsca, zarządzających i kierujących szkołą – nowa formuła i związane z nią wyzwania, stawały się coraz bardziej odległe i nieosiągalne. A wizję nowego otwarcia w systemie edukacji, która przyciągnęła tu rodziców i ich dzieci, zastępowały coraz bardziej działania zmierzające w kierunku systemowej prywatnej szkoły.
Szkoły lubią „grzecznych” chłopców, a jeszcze bardziej dziewczynki (bo wiadomo, że częściej i łatwiej odnaleźć te cechy u dziewczynek), nie sprawiających dorosłym trudności. Dużo gorzej radzą sobie z dziećmi z temperamentem, napotykającymi w procesie edukacji różne trudności, czy też z dziećmi głośno wyrażającymi swoje zdanie, nie zgadzającymi się na złe, lekceważące i bez szacunku traktowanie. Niektóre dzieci okresowo potrzebują więcej czasu, chwilami utkną w miejscu i wtedy potrzebują intensywnej opieki, żeby móc stopniowo usamodzielniać się w procesie uczenia. Szkoły mają tendencję do zrzucania winy na „trudnych” uczniów i ich rodziców. To pokazuje, że szkoła nie przyjmuje odpowiedzialności za swoje działania. Wszystko to dotyczy niestety obecnej „Turkusowej”.
Od lat poszukuję i wspieram inicjatywy szkoły wolnej, dbającej i troszczącej się o rozwój każdego indywidualnego dziecka, biorącej pod uwagę jego unikalność i szanującej jego jako człowieka. Byłam w gronie założycieli - ruchu rodziców, który doprowadził do powstania Społecznego Towarzystwa Oświatowego.
Ja jako babcia i jedna z osób zaangażowanych w tworzenie nowej wizji szkół społecznych wiązałam duże nadzieje z tą szkołą, kiedy moje wnuki rozpoczynały tu edukację. Moja córka poszukiwała niestandardowej, niesystemowej szkoły dla swoich dzieci, takiej, w której dzieci będą się rozwijać zgodnie z właściwym sobie rytmem, nie według jednego szablony. Szkoły, w której będzie szanowane ich zdanie, będą brane pod uwagę ich trudności. Te wynikające z różnych przyczyn (np: pojawiające się w okresie adolescencji, wynikające i powiązane z określonymi cechami osobowości, itd.). Już prawie uwierzyłam, że to możliwe – tym bardziej bolesne przeżyłam rozczarowanie.
Zaangażowała się ona i ja chciałam wspierać szkołę w dostępny, możliwy dla mnie sposób. Obserwowałam i/lub słyszałam o kolejnych odejściach dzieci, które „nie pasowały” do jakieś bliżej nieokreślonej i zmieniającej się wizji szkoły.
Odchodziły też osoby z kadry, na skutek nacisków, własnych decyzji, czasami bez wyjaśnień, chyba byle jak potraktowane.
W szkole, w jaką uwierzyli rodzice Turkusowej ważne miało być poczucie godności i przynależności oraz szanowanie odmienności i indywidualności każdego małego czy dużego. Turkusowa zgubiła to, co było w założeniach tworzącej się nowej wspólnoty, która realizując edukacyjne cele, w pierwszym rzędzie służyć miała rozwojowi dzieci.
O przekształceniach pierwotnej koncepcji i wizji Turkusowej Wieży warto informować potencjalnie zainteresowanych tym miejscem. To miejsce stało się prywatną szkołą, a zmiana tytułów osób pełniących role nauczycieli na mentorów i wprowadzenie zasady zwracania się do wszystkich po imieniu, nie stanowią jeszcze o nowej koncepcji edukacji. Dlatego też zachęcam szkołę do refleksji, może warto poddawać analizie nie tylko zachowania uczniów i rodziców ale także własne.
Nie oczekuję wyjaśnień, odpowiedzi, polemiki, pustych formułek („..Przykro nam, jesteśmy otwarci na rozmowę, itp). Na taką wymianę już minął czas.
pokaż więcej...